Dzień był jak co dzień. Wracaliśmy z Warszawy, z przeglądu kilku kotków. Było popołudnie więc zupełnie widno. Dojazd do naszego azylu to ciut ubita ziemia, dość twarda jak jest ciepło i słonecznie i zupełnie nie twarda jak spadnie deszcz, wszędzie mnóstwo górek i dołków, zatem jedziemy z prędkością obu kilometrów na godzinę. W pewnym momencie zobaczyliśmy burą, przyciśniętą do ziemi kuleczkę. Nie drgnęła mimo że samochód był kilka metrów od niej. Okazało się, że kuleczce nic fizycznie nie dolega, jest po prostu śmiertelnie przerażona, nie przyszła by tutaj sama. Jakaś urocza inaczej ludzka istota zwyczajnie ją wyrzuciła i sobie pojechała… Malutka koteczka, która pewnie po raz pierwszy w życiu znalazła się na dworze bała się nawet ruszyć, na rękach na szczęście od razu odtajała. Kocha ludzi, uwielbia kotki, piesek jej też nie przeszkadza, jest cudowna.
Dzień był jak co dzień. Wracaliśmy z Warszawy, z przeglądu kilku kotków. Było popołudnie więc zupełnie widno. Dojazd do naszego azylu to ciut ubita ziemia, dość twarda jak jest ciepło i słonecznie i zupełnie nie twarda jak spadnie deszcz, wszędzie mnóstwo górek i dołków, zatem jedziemy z prędkością obu kilometrów na godzinę. W pewnym momencie zobaczyliśmy burą, przyciśniętą do ziemi kuleczkę. Nie drgnęła mimo że samochód był kilka metrów od niej. Okazało się, że kuleczce nic fizycznie nie dolega, jest po prostu śmiertelnie przerażona, nie przyszła by tutaj sama. Jakaś urocza inaczej ludzka istota zwyczajnie ją wyrzuciła i sobie pojechała… Malutka koteczka, która pewnie po raz pierwszy w życiu znalazła się na dworze bała się nawet ruszyć, na rękach na szczęście od razu odtajała. Kocha ludzi, uwielbia kotki, piesek jej też nie przeszkadza, jest cudowna.
Martusia ma dom :)