Wiecie, że jak poznałem ciocie to myślałem, że one są jakieś takie dziwne? No bo jak mnie zobaczyły w transporterku to powiedziały najpierw kilka bardzo brzydkich słów, takich że ja ich na pewno nie będę powtarzał, a potem tylko wycedziły: „następny”. Dziwnie się poczułem. Przed chwilą się tak bardzo cieszyłem, że mnie ktoś zabrał z ulicy a potem nie byłem pewien co te ciocie ze mną zrobią. Zaraz mnie jednak wyjęły, wygłaskały, obejrzały, dały jeść, pić i zabrały do lekarza dla kotków. Tam zrozumiałem o co ciociom chodziło. W takie straszne mrozy jak teraz jestem trzecim kotkiem który trafił z ulicy do cioć… Ze mną to było tak, że ludzie którzy się mieli mną opiekować pewnego dnia tak po prostu przestali mnie chcieć. Ja nie wiem dlaczego… Uwielbiam ludzi, mógłbym się cały dzień przytulać, pokazywać brzuszek, siedzieć na kolanach i mruczeć. Ja nawet jedzonka nie kocham tak bardzo jak ludzi. Ludzie z którymi mieszkałem zanieśli mnie do kotków, które mieszkają na ulicy, bo ja też jestem kotkiem i skoro te kotki tutaj żyją to ja też mogę. Tylko te kotki miały takie grube, puchate futerka, a na nie. Poza tym tamte kotki się ze mną wcale nie chciały podzielić jedzonkiem i na mnie warczały. Schowałem się pod samochodem i czekałem aż się najedzą i pójdą to może wtedy i ja coś zjem. Czekałem bardzo długo. Pierwszy dzień w ogóle się bałem ruszyć. Nigdy nie było mi tak potwornie zimno jak tamtej nocy, nawet jak mrugałem oczkami to wydawało mi się że mi te oczka zamarzają, łapek już prawie nie czułem. Wieczorem usłyszałem kicianie. Nie znałem tego głosu, ale odważyłem się wyjść. Taka miła Pani dawała kotkom jedzenie, pomyślałem że może i mnie troszkę da, zacząłem się łasić i popłakiwać. Pani jedzonka mi nie dała, ale wzięła na ręce, zabrała do domu, a potem zawiozła co cioć.
Wiecie, że jak poznałem ciocie to myślałem, że one są jakieś takie dziwne? No bo jak mnie zobaczyły w transporterku to powiedziały najpierw kilka bardzo brzydkich słów, takich że ja ich na pewno nie będę powtarzał, a potem tylko wycedziły: „następny”. Dziwnie się poczułem. Przed chwilą się tak bardzo cieszyłem, że mnie ktoś zabrał z ulicy a potem nie byłem pewien co te ciocie ze mną zrobią. Zaraz mnie jednak wyjęły, wygłaskały, obejrzały, dały jeść, pić i zabrały do lekarza dla kotków. Tam zrozumiałem o co ciociom chodziło. W takie straszne mrozy jak teraz jestem trzecim kotkiem który trafił z ulicy do cioć… Ze mną to było tak, że ludzie którzy się mieli mną opiekować pewnego dnia tak po prostu przestali mnie chcieć. Ja nie wiem dlaczego… Uwielbiam ludzi, mógłbym się cały dzień przytulać, pokazywać brzuszek, siedzieć na kolanach i mruczeć. Ja nawet jedzonka nie kocham tak bardzo jak ludzi. Ludzie z którymi mieszkałem zanieśli mnie do kotków, które mieszkają na ulicy, bo ja też jestem kotkiem i skoro te kotki tutaj żyją to ja też mogę. Tylko te kotki miały takie grube, puchate futerka, a na nie. Poza tym tamte kotki się ze mną wcale nie chciały podzielić jedzonkiem i na mnie warczały. Schowałem się pod samochodem i czekałem aż się najedzą i pójdą to może wtedy i ja coś zjem. Czekałem bardzo długo. Pierwszy dzień w ogóle się bałem ruszyć. Nigdy nie było mi tak potwornie zimno jak tamtej nocy, nawet jak mrugałem oczkami to wydawało mi się że mi te oczka zamarzają, łapek już prawie nie czułem. Wieczorem usłyszałem kicianie. Nie znałem tego głosu, ale odważyłem się wyjść. Taka miła Pani dawała kotkom jedzenie, pomyślałem że może i mnie troszkę da, zacząłem się łasić i popłakiwać. Pani jedzonka mi nie dała, ale wzięła na ręce, zabrała do domu, a potem zawiozła co cioć.
Kocurek ma dom :)