Ciocie mówią, że nie mają zielonego pojęcia jak można zrobić coś takiego i to do tego teraz, zimą. No, powiem Wam szczerze, że ja też się zdziwiłem. Zupełnie się nie spodziewałem, że mnie coś takiego spotka, zresztą chyba żaden kotek się nie spodziewa. Ciocię poznałem późnym wieczorem, bo ciocia lubi o dziwnych godzinach robić sobie spacerki żeby śmieci wyrzucić. Jak ciocia wrzuciła co miała i gdzie miała wrzucić to usłyszała szelest w kartonie który stał koło pojemników. Delikatnie trąciła nogą żeby siebie na pogryzienie przez szczurka nie narazić a szczurka na szok spotkania z ciocią. Jednak żaden szczurek z kartonu nie wyskoczył, za to wydobyło się z niego cichutkie „miau”. Ciocia szybko katon otworzyła i tak zobaczyła mnie a ja zobaczyłem ciocię. Potem mi ciocia mówiła, że zabrakło jej powietrza, jak na mnie spojrzała, że zobaczyła praktycznie łysą kocią kulkę, z calusim obkichanym pyszczkiem patrzącą na nią zaropiałymi oczkami. Znowu powiedziałem „miau” i teraz już wyraźnie ciocia usłyszała, że mam i nosek zatkany i chore gardło. Zapakowała mnie do takiego plastikowego pudełka dla kotków i zabrała do lekarza. Wcale mi się to pudełko nie podobało, ja chciałem żeby mnie ciocia na ręce wzięła i przytulała. Strasznie mi było w tym kartonie zimno, bolało mnie gardło, piekły oczka i prawie nie mogłem oddychać. Nie wiem czemu ktoś kto miał mnie kochać i o mnie dbać zamiast zabrać mnie do lekarza to postawił w kartonie koło śmietnika. Wiem, że brzydko bez futerka wyglądam, wiem że ciągle drapię, wiem, że taki brzydki jestem, ale to się przecież nie stało tak od razu. Ja się tak drapię już długo i katar też mam długo. Zrozumiałem tylko, że już nie mogą patrzeć jak cierpię i dlatego mnie zanieśli do tego śmietnika…
Ciocie mówią, że nie mają zielonego pojęcia jak można zrobić coś takiego i to do tego teraz, zimą. No, powiem Wam szczerze, że ja też się zdziwiłem. Zupełnie się nie spodziewałem, że mnie coś takiego spotka, zresztą chyba żaden kotek się nie spodziewa. Ciocię poznałem późnym wieczorem, bo ciocia lubi o dziwnych godzinach robić sobie spacerki żeby śmieci wyrzucić. Jak ciocia wrzuciła co miała i gdzie miała wrzucić to usłyszała szelest w kartonie który stał koło pojemników. Delikatnie trąciła nogą żeby siebie na pogryzienie przez szczurka nie narazić a szczurka na szok spotkania z ciocią. Jednak żaden szczurek z kartonu nie wyskoczył, za to wydobyło się z niego cichutkie „miau”. Ciocia szybko katon otworzyła i tak zobaczyła mnie a ja zobaczyłem ciocię. Potem mi ciocia mówiła, że zabrakło jej powietrza, jak na mnie spojrzała, że zobaczyła praktycznie łysą kocią kulkę, z calusim obkichanym pyszczkiem patrzącą na nią zaropiałymi oczkami. Znowu powiedziałem „miau” i teraz już wyraźnie ciocia usłyszała, że mam i nosek zatkany i chore gardło. Zapakowała mnie do takiego plastikowego pudełka dla kotków i zabrała do lekarza. Wcale mi się to pudełko nie podobało, ja chciałem żeby mnie ciocia na ręce wzięła i przytulała. Strasznie mi było w tym kartonie zimno, bolało mnie gardło, piekły oczka i prawie nie mogłem oddychać. Nie wiem czemu ktoś kto miał mnie kochać i o mnie dbać zamiast zabrać mnie do lekarza to postawił w kartonie koło śmietnika. Wiem, że brzydko bez futerka wyglądam, wiem że ciągle drapię, wiem, że taki brzydki jestem, ale to się przecież nie stało tak od razu. Ja się tak drapię już długo i katar też mam długo. Zrozumiałem tylko, że już nie mogą patrzeć jak cierpię i dlatego mnie zanieśli do tego śmietnika…
Parysek pojechał do swojego domku :)