13.03.Maryś został przywieziony do jednej z warszawskich lecznic na kastracje. Potem nikt go nie odebrał...Ponieważ okazał się zupełnie dzikim kotem-znalezienie dla niego prywatnego domu graniczyło z cudem. Tak trafił do nas. Jest bardzo śmieszny króciutki i pękaty. Od razu poczuł się wyśmienicie z nowymi kolegami. Towarzystwo stada kotów bardzo mu odpowiada. Na mój widok na razie wieje co sił w krótkich nóżkach. .
22.04Dziki Maryś zachorował. Jakoś udało się go odłapać co nie było łatwe. Jest "żółty" co wskazuje na kłopoty z wątrobą. Został zabrany do lekarza. Zobaczymy co się okaże, leczenie kotów tak dzikich jak Maryś jest szalenie trudne. Odłapywanie ich na codzienne podawanie lekarstw jak i samo podawanie lekarstw jest trudne i wywołuje stres, zamykanie w izolatkach na czas leczenia także wywołuje stres - a jak wiadomo stres nigdy nie sprzyja powrotowi do zdrowia a u kotów bywa zabójczy. Jak w każdym przypadku będziemy próbować go podleczyć. Pozostaje mieć nadzieje, że to coś niegroĹşnego.
23.04 Niestety stan Marysia gwałtownie się pogorszył. Doszły objawy neurologiczne i została podjęta decyzja o uśpieniu. Przy tak dzikim kocie leczenie z tak ciężkiego stanu musiałoby wiązać się z ciągłym podawaniem narkozy co przy tak ciężkim stanie i tak z pewnością doprowadziłoby do zgonu, a uczyniłoby życie kota jednym wielkim pasmem stresu, bólu i niezrozumienia czemu człowiek tak znęca się nad nim. żegnaj Marysiu.