Kocie opowieści
KULKOKOTY FALENICKIE
(styczeń 2007)
.Przechadzając sie wawerskimi drogami tu i ówdzie widać jeszcze urokliwe, przedwojenne, drewniane wille. Niestety przez lata nieremontowane, popadają w ruinę. Ich lokatorzy nie widzą w nich żadnego uroku przeszłości a tylko utrudnienia codziennego życia bez bieżącej wody, ubikacji, ze starymi, nieszczelnymi oknami. Nic więc dziwnego, że gdy tylko mają okazję wyprowadzają się do nowszych mieszkań. Ale falenickie drewniaki zamieszkiwali nie tylko ludzie. Wraz z nimi mieszkały tam psy i koty
Takie przeprowadzki zawsze pozostawiają po sobie osierocone zwierzęta, dla których w nowym mieszkaniu nie ma już miejsca. Tak jest właśnie z czworonożnymi lokatorami domów przy ul. Ciepielewskiej w Falenicy. Ludzie z ulgą przenieśli się do nowych mieszkań a koty zostały. I to spora gromada, w różnym stopniu dzika. Część zupełnie dzika, jakoś radząca sobie, dokarmiana przez okolicznych mieszkańców
Ale była tam też gromadka kocich podrostków, jeszcze za małych by samodzielnie radzić sobie i to jeszcze zimą. Młodzież trzeba było koniecznie odłowić. Udało się nam to zrobić w trzech podejściach, dzięki klatce łapce i szaszetce kurczaka z ryzem. I tak zamieszkały u nas cztery Kulkokoty (nazwane tak ze względu na swoje kulkowate kształty).>
To przystojne krówki - trzy biało-czarne i jeden biało-bury. Zostały odpchlone, odrobaczone i zaszczepione. Za dwa-trzy miesiące będą kastrowane. Niestety koty są dzikie i jak na razie nie dają się oswoić. A co z resztą kotów? No cóż staramy się je wyłapać by wykastrować i wypuścić z powrotem. To ich teren, który dobrze znają, zaprzyjaźniona pani dokarmia je codziennie. Są zupełnie dzikie i wyłapywanie ich by umieścić w schronisku nie ma sensu. Jak na razie nasze wysiłki nie dały rezultatu - jeśli nie liczyć ubawu jaki mają z tego koty - bacznie nas obserwujące.
Oto relacja z jednego dnia:
Wsadzamy głowę do jednego z opuszczonych mieszkań, gdzie koty zazwyczaj urzędują. W środku jest jeden kot. Hurra. Ustawiamy klatkę łapkę i wychodzimy. Kot też - dobrze, że nie zostawił w środku kartki: "coś lepszego, proszę". Niestety polowanie na nie o różnych porach dnia i nocy jak na razie nie przyniosło rezultatu. Zostawiane jedzenie przez karmicielkę, znika jednak nawet po dwudniowym nie karmieniu postawiona klatka łapka pozostaje pusta